|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kicia_wrr
Niechciany przez mistrzów
Dołączył: 28 Gru 2011
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Ksawerów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:22, 27 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
W tym roku (a właściwie, to w zeszłym, ale w tym momencie mam na myśli rok szkolny ) rozpoczęłam naukę w gimnazjum. Klasa, do której należę, jest wyjątkowo zgrana, wszyscy byliśmy zgrani i dobrze się dogadywaliśmy jeszcze przed wyjazdem integracyjnym. Ufamy sobie, wiemy, że możemy na sobie polegać, a przede wszystkim zawsze śmiejemy się z podobnych rzeczy. Opiszę tutaj jedną z akcji, którą "odwalił" jeden z naszych kolegów.
Było to na lekcji biologii. Nauczycielka skończyła tłumaczenie nam czegoś i usiadła przy biurku, by wpisać coś do dziennika elektronicznego. W tym samym momencie Mikołaj powiedział na głos coś niezbyt uprzejmego na temat jej wyglądu (nie zacytuję go dokładnie, bo obiecaliśmy mu, że tych słów nigdy nie usłyszą uszy kogoś nienależącego do naszej szkoły) - można było wręcz zaryzykować stwierdzenie, że ją poderwał. Miała być to uwaga wygłoszona szeptem, ale tak się złożyło, że dotarła ona do nas wszystkich. Biologiczka wyraziła swoje oburzenie faktem, że ktokolwiek zwraca się do niej w ten sposób, ale - o dziwo - wyglądała na bardziej rozbawioną, niż wściekłą.
Nauczycielka zagroziła Mikołajowi, że wpisze mu uwagę. Panowała śmiertelna cisza, nikt nie miał odwagi się odezwać; w końcu Błażej nie wytrzymał napięcia i wychylił się z ławki, mówiąc półgłosem do kolegi:
- Mikołaj, przeproś!
Chłopak poprosił kolegę, by się do niego zbliżył, po czym przez dłuższą chwilę tłumaczyli sobie coś nawzajem. Wpatrywaliśmy się w nich jak urzeczeni, czekając na dalszy ciąg "przedstawienia". Wreszcie Błażej wrócił na swoje miejsce, a Mikołaj podniósł się i stanął w pobliżu biurka nauczycielki. Wstrzymaliśmy wszyscy oddechy, zastanawiając się, co z tego wyniknie.
Nie musieliśmy długo czekać. Kolega padł na kolana, złożył dłonie, jak do modlitwy i jęknął głosem męczennika:
- Przepraszam panią, przepraszam!
Ryknęliśmy śmiechem, nawet nauczycielka zasłoniła usta dłonią. Prychnęła z rozbawieniem i poprosiła chłopaka, by powtórzył to jeszcze raz, ale głośniej. Mikołaj milczał, więc zachęciła go:
- No, prze... Prze...
- Przepowiadam - wypalił klęczący.
Kolejny wybuch śmiechu.
- No, a mogło być tak pięknie...
- Tak, mogliśmy spędzić resztę życia razem... - Zakpiła biologiczka, z trudem zachowując powagę; poinformowała chłopaka, by się nie wygłupiał.
- No dobrze, przepraszam - skapitulował kolega.
- Założę się, że cała klasa tego nie słyszała. Powiedz jeszcze raz.
- Ale mogę już wstać z klęczek?
- NIE! - Odparła nauczycielka z mściwą satysfakcją.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kicia_wrr dnia Sob 20:09, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Halt Arratay
Podpalacz mostów
Dołączył: 04 Mar 2013
Posty: 936
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdzieś koło Krakowa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:45, 27 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Ojej! Jak fajnie! U mnie na biologii nikt by się chyba nie odważył tak zrobić...
U mnie właściwie najfajniejsze wydarzenia dzieją się na polskim... Ale to bym chyba musiała to nagrać, co by zagrażało mojemu życiu.
EDIT:
W ostatni dzień przed feriami (czyli w piątek xD) graliśmy w klasie w granat. To bardzo twórcza zabawa. Zaczęło się na chemii. Jednej chłopak, który ciągle się wydurnia, rzucił na środek klasy zwiniętą kartkę krzycząc "Uwaga granat!". I wszyscy się schowali pod ławki (pani właśnie spalała magnez). Potem powtórzyliśmy to na religii i ostatni raz na biologii... Super było :3 Tylko za trzecim razem walnęłam się w kolano XD
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Halt Arratay dnia Nie 13:58, 02 Lut 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
MIPPE
Mieszkaniec zamku Redmont
Dołączył: 03 Gru 2013
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 12:01, 14 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
1. Jak byliśmy jeszcze młodsi o jakieś 3 lata to z moim bratem poszliśmy w zimę na górkę. wchodziliśmy obok siebie i jak chciałem spaść to odruchowo chwyciłem mojego brata za jakieś sznurki od spodni. Przy okazji troche mu te spodnie ściągnołem przypadkiem i razem spadliśmy.
2. Jeden dzień po zawodach z Taekwondo mieliśmy zrobić zdjęcie grupowe na sali gimnastycznej po treningu. Zapomniałem o tym i chciałem pójść do szatni ale w ostatniej chwili się zorientowałem i wróciłem. Niestety nie zdążyłem i na tym zdjęciu jestem w drzwiach i zaczynam biec żeby dogonić reszte
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wilczy wicher
Niechciany przez mistrzów
Dołączył: 12 Gru 2011
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:35, 25 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Jako, że jestem strasznie pechową osobą i jeśli można (a nawet kiedy coś jest praktycznie niemożliwe) to na pewno sobie coś zrobię mam bardzo dużo takich historii, ale większości nie pamiętam.
Rok temu w ferie stwierdziłam z koleżankami, że pójdziemy do galerii i zjemy pizzę. Poszłyśmy, więc na jedzenie i zamówiłyśmy pizzę. Znalazłyśmy stolik. Chciałam postawić tackę z sosami, ale postawiłam ja tak niefortunnie, że się wywaliła. W ostatniej chwili uratowałam tackę i jeden sos. Niestety drugi znalazł miejsce na podłodze. Potem tego samego dnia kupiłyśmy colę. Koleżanka podała mi moją colę, a jako że była już otworzona spokojnie myślałam, że nie wybuchnie. Niestety, myliłam się, a podłoga znów ucierpiała.
Na początku tego roku wyrzuciłam koleżance buta w krzaki. Były one bardzo niskie. Niestety moje szczęście znów dało o sobie znać i but zniknął. Szukaliśmy go przez półgodziny i nic. Krzaki były już tak zmasakrowane, że wyglądały ja po napadzie troli, a nie trójki dzieciaków z gimnazjum. Na szczęście but ostatecznie się znalazł, aczkolwiek wydawało nam, się że się zdematerializował.
Jeszcze całkiem niedawno kolega odstawił mi krzesło kiedy chciałam usiąść. I oczywiście upadłam tyle, że rozcięłam sobie głowę o kompletnie płaską i gładką ścianę. Za sprawą tego wydarzenia pierwszy dzień wiosny spędziłam w szpitalu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Halt Arratay
Podpalacz mostów
Dołączył: 04 Mar 2013
Posty: 936
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdzieś koło Krakowa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:19, 09 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Mam chwilkę czasu, więc mogę uzupełnić ten temat o moją najlepszą akcję w życiu.
Pewnogo pięknego, słonecznego i trochę wietrznego dnia jeździałm sobie na deskorolce (o ile można to nazwać jeżdżeniem) i zobaczyłam, że moja koleżanka wraca ze szkoły. Oczywiście przyłączyłam się do niej. Trochę gadałyśmy, marudziłyśmy, śmiałyśmy się itp. Doszłyśmy do jej comu, i wtedy okazało się, że nie ma kluczy. No i co by tu zrobić? Jej rodzinki nie było, a jej mamy lepiej nie denerwować. Obeszłyśmy cały budynek i okazało się, że u niej w pokoju (pierwsze piętro) jest otwarte okno. Tylko jak się tam dostać? Niedaleko stał jakiś stolik ogrodowy, ale gdy próbowałyśmy go przetransportować prawie się rozleciał. Z braku innych możliwości, zakradłyśmy się do sąsiada w poszukiwaniu drabiny. Była! Taka duża i wyglądająca na pożądną. Niestety, w jej genialności tkwił pewien chaczyk- była przywiązana do drzewa. Nie chciałyśmy ryzykować odwiązując ją, więc szukałyśmy dalej. Znalazłyśmy drugą. Była trochę bardziej toporna, ale się tym nie przejełyśmy. Nie mogłyśmy wracać z tą drabiną drogą, bo by nas ktoś zatrzymał. Przedarłyśmy się więc przez krzaki.
Gdy dotarłyśmy do jej domu, postawiłyśmy drabinę pod oknem. Najpierw ona po niej weszłą, a ja ją (drabinę) przytrzymywałam. Potem ona otworzyła drzwi i wyszła z domu i zamieniłyśmy się rolami- ja weszłam, a ona trzymała. Jakby ktoś miał jakieś wątpliwości, dlaczego to zrobiłam- miałam przepuścić taką świetną okazję na dostanie się do domu po drabinie? W życiu!
Kiedy już zaspokoiłyśmy nasze ambicje polegające na włamywaniu się do mieszkania, stwierdziłyśmy, że drabinę należałoby oddać. Tym razem wracałyśmy drogą, a za każdym razem gdy nadjeżdżało auto rzucałyśmy ją na ziemię i robiłyśmy minę w stylu "O! Drabina! Ciekawe skąd ona się tu wzięła??".
Orzekłyśmy, że jest to chyba nasza najlepsza akcja.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Halt Arratay dnia Śro 16:20, 09 Kwi 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nazgul009
Mieszkaniec zamku Redmont
Dołączył: 04 Kwi 2013
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 12:22, 10 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
A ja na WF-ie pokłóciłem się z wuefistą i do końca lekcji nie ćwiczyłem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|