|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Raserei
Sierota
Dołączył: 09 Kwi 2014
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Nasgardu Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:01, 22 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Weź, "Dary Anioła" nie były złe. Tzn. jak dla mnie i moich koleżanek. Jednak to twoje zdanie Musze ci jednak przyznać rację, że później te ich romanse stają się męczące i przez to zaczęłam unikać książek z jakimiś wątkami miłosnymi.
A co do posta... Szerokim łukiem omijajcie "Córkę Węża Midgardu" z "Sagi Asgard"! Nijak ma się do pierwszej części (a z tego co mi wiadomo, to jest kontynuacja), główna bohaterka jest strasznie dwu wymiarowa i bezbarwna, historia nudna, a "główny zły"... . W sumie, to wiele o nim nie powiem bo nawet nie pamiętam kim był.
Męczyłam książkę chyba z miesiąc (dodam jeszcze, że nie ma rozdziałów!) i jak w końcu dobrnęła do tej ostatniej strony byłam bardzo niezadowolona. Pierwsza część była i dłuższa, ale o wiele, wiele lepsza od tej szmiry!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Alyss9
Niechciany przez mistrzów
Dołączył: 01 Wrz 2014
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: małopolskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:28, 11 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Nie przypuszczałam, że jakakolwiek książka skłoni mnie do napisania w tym temacie. Ale jednak się myliłam. Według mnie powieścią zasługującą na miano tragicznej jest ,,Świt wampira".
Już przemilczę, że nie lubię książek tego typu. Gdybym nie dostała jej w prezencie do prenumeraty ,,Victora Gimnazjalisty", to nigdy bym się za nią nie zabrała. Postanowiłam dać jej szansę, ale mimo że nie oczekiwałam po niej zbyt wiele i tak mnie rozczarowała. Po pierwsze, zboczona. Po drugie, ciągle przeklinają. Poza tym, w niektórych miejscach mówią co chwilę Jezu i o Boże, jakby to były przecinki. A jedna opinia o tej książce mnie po prostu powaliła. Nie będę cytować w całości, wystarczy fragment: ,,ze szczegółowo dopracowaną fabułą". Ciekawe, w którym miejscu. Na przykład Samantha nie może długo przebywać na słońcu, ale Hanner na takie problemy się nie skarży, a przecież musi jakoś dojeżdżać do pracy. Obie są wampirami, a tylko Anthony'emu światło nie szkodzi. Chociaż mogło to zostać wyjaśnione w poprzednich tomach serii. I tu nasuwa się pytanie, czemu dodają do ,,Victora" już którąśtam jej część, zamiast dać pierwszą. Ale kto ich tam wie. No, wynarzekałam się :/.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LadyPauline26
Moderator
Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 92 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:29, 24 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Mówienie o tej książce zwyczajnie mnie już męczy. W trakcie czytania mówiłam ludziom, że mnie wkurza, innym o tym pisałam. A jak nie, to sama sobie ciągle przypominałam, jaki to irytujący i nieracjonalny momentami twór. A mówię tutaj o książce: "Tamaryszek i tajemnica babuni Elwiry" ;-;. Jeśli ktoś nie czyta wszystkich moich postów ze Skorghijl albo ze mną nie rozmawia, to może nie wiedzieć, dlaczego w takim wieku zabrałam się za takie coś... Więc w kilku słowach się usprawiedliwię :3.
Po pierwsze sprzątam pokój, a mam do niego naznoszone dużo książek z domowej biblioteki i chciałam przeczytać w końcu kilka z tej sterty, żeby móc zrobić więcej miejsca na półce. A Tamaryszek był wśród tych książek, czekając na moją uwagę od lat. Dostałam tę książkę w podstawówce, więc wieki temu i naprawdę jestem na to za stara, ale nie lubię nie kończyć książek, a wiem, że kiedyś to zaczęłam i nie skończyłam, więc teraz się chciałam zmierzyć. Poza tym literatura dla trzynastolatek mi niestraszna. Różne dziwactwa się w życiu czytało, a niektóre mi się nawet - nie powiem - podobały.
No... ale Tamaryszek się nie podobał :3.
Największym dla mnie problemem tej książki jest główna bohaterka, ale już napisałam o niej TUTAJ. Jest to narzekanie na tyle dokładne, że nie chce mi się powtarzać wszystkich powodów, dla której nie lubię tej dziewczyny... Ale w wielkim skrócie mogę powiedzieć, że jest głupia, otwarcie się przyznaje, że nie lubi myśleć, ma idiotyczne poczucie humoru i zgrywa bardzo mądrą, jednocześnie zachowując się kompletnie idiotycznie (kto daje swojej koleżance, fryzjerce amatorce, ściąć na krótko włosy, żeby mieć "pięknościwe uczesanie na kosmitkę"?!).
Kolejną rzeczą, która mnie w tej książce męczyła to inne postacie. Są jakieś takie... dziwne. Mają nas pewnie bawić albo wzbudzać sympatię, ale dla mnie były z lekka odpychające z tym swoim przesadnym byciem miłym i dobrym. Jakby ktoś nam za wszelką cenę pchał w oczy komunikat "macie ich lubić!". Kojarzyli mi się z rozlazłymi kluchami... i na każdym kroku sypiali banalnymi spostrzeżeniami albo narzekali, że świat zmierza w złym kierunku, jednocześnie mówiąc często o czasach wojny i rabowania ziem polskich. No tak, wtedy było dużo lepiej...
Była tam na przykład postać "babuni" Tamaryszka. Nie wiem, ile ona miała lat, ale momentami wydawało mi się, że powinna mieć koło dziewięćdziesiątki. W każdym razie cały czas wspominała z rozrzewnieniem czasy, kiedy mieszkała na Kresach. I w jej wspomnieniach to było najlepsze miejsce na ziemi i ludzie, którzy tam mieszkali, byli jakimś ucieleśnieniem doskonałości. A jednocześnie owa babunia ciągle narzekała, że jej syn jeździ pomagać jakiemuś kalekiemu znajomemu na wózku, bo "marnuje pieniądz na paliwo"... No ale przecież babunia ma takie wielkie serce...
Ale zostawmy już te postacie. Wystarcza mi fakt, że lubią Tamaryszka. Już to jest podejrzane.
Dalej!
Czasami nazywam swoja rodzinę Ludźmi Chaosu. Bo nie da się dogadać, każdy coś mówi, a jak tylko trzeba się skupić, to robi się zamieszanie i potem muszę przypominać o jakichś oczywistościach, które ktoś w tym chaosie pominął. (Np. mój wujek idący sobie ze sklepu z koszulkami, zostawiając beztrosko portfel na ladzie, a potem tata zostawiający tam płytę z autografami dopiero co podpisaną :3.) Ale moja rodzina to przy tej rodzinie Tamaryszka nic. Najgorsza była sytuacja, kiedy kolega głównej bohaterki przybiegł do nich zadyszany, żeby powiedzieć jakąś (dobrą) nowinę. Ale nie zdążył nic powiedzieć, bo babunia go zakrzyczała, że na pewno się pali, skoro on taki zdyszany. On się pyta, gdzie się pali? Oni się go pytają, gdzie się pali. Nikt nic nie wie, babcia się miota jak nienormalna i zbiera rzeczy z wieszaków, bo pożar... ;-;. A potem kolega mówi, że ktoś ich znajomy... i zdążył podać tylko imię. A wszyscy, że o nie! On umarł. Pożar. A chodziło tylko o to, że gość wyzdrowiał! ;-; Ale nie, bo pożar. I ktoś na pewno umarł. Nie dajmy chłopakowi dokończyć jednego zdania, żeby wreszcie swoimi tępymi jak nożyczki dla trzylatków mózgami ogarnąć, że nie ma pożaru, nigdzie się nie pali, z znajomy nie umarł, tylko wyzdrowiał.
Ta scena była aż nienaturalnie chaotyczna i miałam ochotę nimi wszystkimi potrząsnąć -.-
No a na koniec zostawię sobie jeszcze jedną rzecz.
A mianowicie humor. Właśnie przez niego rzuciłam tą książką o szafę i to z takim impetem, że tata przyszedł spytać, co się stało i chyba obudziłam tym mamę... Ogólnie książkami nie rzucam. Właściwie w ogóle nic złego im nie robię, bo bardzo dbam o to, żeby się nie zniszczyły, nie miały zagiętych rogów, pomiętej okładki, brudnych stron itd. Więc tym bardziej mnie zdziwiło, że byłam w stanie się aż tak na tę książkę zdenerwować. A to wszystko przez to sucharowate poczucie humoru, które absolutnie do mnie nie trafiało.
Nie mogłam zdzierżyć ani przezwisk stosowanych w tej rodzinie. Ani języka, którym pisała główna bohaterka. Ani jej spostrzeżeń np. na temat dorosłych, które miały chyba być takim oczkiem puszczanym do młodszego czytelnika. Nie rozumiałam prawie nigdy, dlaczego oni właściwie się śmieją, bo ich powody do rozbawienia były tak idiotyczne, że aż się czułam niezręcznie. Pewnie parskaliby śmiechem nawet gdyby się klaun poślizgnął na skórce od banana i rozwalił komuś na twarzy tort... Podobny poziom zaangażowania.
Ale tym, co nakłoniło mnie do rzucenia tą książką, była rozmowa na temat smoka Kicka . Wtedy nie zdzierżyłam. Jeśli nie znacie tej "legendy", to sobie poszukajcie... Może ja mam do tej sucharowatej gierki językowej zbytnie uprzedzenia, ale mam swoje powody, żeby po przeczytaniu tego w książce, rzucić nią o szafę :3. Więc wybaczcie mi, jeśli Was to bawi, ale mnie nie.
I te oto narzekania składają się na całą moją opinię o tej książce :3.
Powieści dla nastolatek czytać można i niektóre są naprawdę spoko. Można się przy takiej zrelaksować i nie myśleć. Ale Tamaryszek to dla mnie już było za dużo. I mimo że mam wewnętrzny rozkaz czytania wszystkiego zawsze do końca i z możliwie największą uwagą, to tutaj średnio co dziesięć stron wahałam się, czy jednak nie odłożyć i nie puścić tego w zapomnienie... (albo z dymem :3). Pociesza mnie jedynie, że to konkursowa nagroda z podstawówki, więc nie wydałam na ten koszmarek pieniędzy .
(A! Zapomniałam. Do pomniejszych niedorzeczności można jeszcze dodać to, że tytuł nie ma kompletnie sensu w kontekście fabuły. Babunia ma niby jedną tajemnicę, ale zostaje ona wyjawiona na ostatnich pięciu stronach, a co najważniejsze, nie stanowi zupełnie siły napędowej tej książki ani nie wydaje mi się punktem zwrotnym/kulminacyjnym. Co prawda tytuł to nie musi być odzwierciedlenie całej książki, ale ta tajemnica jest bardzo, bardzo nieistotna na tle wszystkiego, co się tutaj dzieje... Ten sekret nie zmienia żadnych wydarzeń, po prostu sobie jest, a potem babunia go wyjawia. A cała książka tak w rzeczywistości opowiada o wakacjach Tamaryszka i jej znajomych... Już nie mówiąc o tym, że imię babuni, Elwira, pojawiło się w całej książce RAZ... dokładnie na 111 stronie. No ale w końcu warto wspomnieć w tytule :3.)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|