|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Evans
Jr. Admin
Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 2 tematy
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:33, 29 Paź 2013 Temat postu: Kroniki Jennifer Strange |
|
|
Po przerwie wznawiam tworzenie tematów o posiadanych książkach. Przypadkowo kupiona (z powodu frustracji spowodowanej brakiem Czarnej Kawy w empiku) pierwsza część Kronik Jennifer Strange autorstwa Jaspera Fforde zatytułowana jest Ostatni Smokobójca. Tytuł jest bardzo znaczący, ale macie tu dokładniejszy opis:
W starych dobrych czasach magia była potężna i niezastąpiona: pomagała obronić królestwo przed najeźdźcą i przeczyścić zatkany odpływ. Ale dzisiaj środek do udrażniania rur jest tańszy niż zaklęcie, a na latających dywanach rozwozi się pizzę. Splendor magii zanika, czarowanie powszednieje, bo i moce już nie te same…
Zupełnie niespodziewanie czarodziejów nawiedzają prorocze wizje, a wraz z nimi rośnie magiczna energia. Co z tym wszystkim ma wspólnego ostatni smok, którego śmierć przepowiedziano?
Odpowiedź na to pytanie znaleźć może jedynie nowo mianowany Smokobójca: nastoletnia Jennifer, która wkrótce ma się dowiedzieć, że z wielką mocą w parze idzie równie wielka odpowiedzialność. Dziewczyna w towarzystwie ukochanego Kwarkostwora wyrusza na przygodę swojego życia kuloodpornym rolls-royce’em, nie wiedząc, co na nią czeka za granicami Smoczych Ziem.
Jedno jest pewne: nadchodzi Stara Magia!
Druga część jeszcze się nie ukazała, przynajmniej w Polsce.
Najlepsze w tej książce jest pokazanie magii we współczesnym świecie. Fabuła wciąga i choć dialogi nie są na najwyższym poziomie, to przyjemnie się ją czyta. Nie zabrakło też zaskoczenia zakończeniem (przynajmniej dla takiej niedomyślnej osoby jak ja ). Największym sukcesem jest to, że polubiłam główną bohaterkę będącą kobietą, co normalnie z miejsca by mnie odrzuciło.
Piszcie o swoich opiniach, jeśli czytaliście, a jeśli nie, to polecam .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Halcik
Mieszkaniec zamku Redmont
Dołączył: 26 Lip 2013
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:37, 03 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Brzmi zachęcająco. Z przyjemnością przeczytam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yaela
Podrzucacz królików
Dołączył: 18 Sie 2013
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Słupsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:32, 19 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Utknęłam na 3 stronie i nie czytam dalej. Książka mi się nie podoba.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Evans
Jr. Admin
Dołączył: 19 Wrz 2013
Posty: 2198
Przeczytał: 2 tematy
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:32, 24 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Więc tak... wiele się od mojego pierwszego tu posta zmieniło. Przede wszystkim wydana została druga część serii, ponadto miałam okazję być na spotkaniu z autorem, co też nieco wpłynęło na moje postrzeganie tych książek (oraz pewnej osoby, której przez grzeczność nie wymienię z imienia - i nie, nie chodzi tu o Fforde). Jestem akurat świeżo po lekturze obydwu tomów, więc może nieco bardziej szczegółowo się rozgadam. Ale postarajmy się streścić D:
Więc przede wszystkim chcę zaznaczyć, że to nie jest książka, którą można jednoznacznie określić. Znaczy zazwyczaj można sobie rozbić powieść na fabułę, bohaterów, styl, język i jako tako obiektywnie ocenić. Przynajmniej bardziej obiektywnie niż "nie podobało mi się, bo nie". Język nie jest ciężki, tak że młodsi czytelnicy nie będą mieli problemów ze zrozumieniem czegokolwiek. Czyta się lekko i szybko. Bohaterowie są nieco przerysowani, a fabuła... do tego przejdę później. Ale chodzi mi o to, że humor Fforde przypomina nieco ten Prachetta - o ile dobrze pamiętam tę książkę Prachetta, którą czytałam dawno temu. Po części widać to właśnie dzięki bohaterom, którzy, jak wspomniałam, nie są super realni - każdy ma swoje przywary i mało co nas tu może zaskoczyć w ich zachowaniu. W sumie dla mnie tworzyło to efekt swego rodzaju satyry. Dzięki temu od razu można nieco zdystansować się do tekstu i inaczej do niego podchodzić. Co mi akurat się bardzo podobało i zaliczę to na plus. Rzecz jasna ktoś inny stwierdzi, że nie, ta książka jest dziecinna i koniec - ale ja wyrażam własną opinię :3. W sumie mogę to przedstawić obrazowo. Bo autor chodzi po cienkiej linii między infantylnością a absurdem stosowanym z premedytacją w celach właśnie satyrycznych. A że każdy ustawia sobie tę linię w miejscu, w którym mu się to podoba, to każdy inaczej będzie ów twór odbierał.
Co do fabuły, to znów mam różne uczucia. Bo podoba mi się, że przez styl i właśnie nutę infantylności podświadomie oczekujemy, że wszystko jest proste jak konstrukcja cepa, jasne i od razu naświetlone. A tu nie, bo z czasem wychodzą na światło dzienne różne fakty, które potem łączą się ze sobą. Chyba własnie to mnie tu urzekło, że te mini-wątki, różne anegdoty ciągnące się przez ponad pół serii na końcu się ze sobą łączą w sposób, którego bym w ogóle nie przewidziała. Na minus za to dam fakt, że te wszystkie wielkie wydarzenia z "Ostatniego Smokobójcy" nie są bezpośrednio powiązane z fabułą "Pieśni Kwarkostwora". Znaczy widać, że dzieje się to w tym samym świecie, że wydarzenia na siebie wpływają, choćby owa rozwijająca się magia, która spowodowała zmiany w poglądach władz. Ale jednocześnie w ogóle olali fakt, iż Jennifer okazała się Smokobójcą, nic nie było o smokach czy Smoczych Ziemiach. Te dwie książki okazały się dosyć odrębnymi historiami, co mnie dosyć zawiodło. Myślę, że spokojnie dałoby się przeczytać drugi tom bez pierwszego. Nie rozumiało by się 100%, ale można to porównać do czytania "Olimpijskich Herosów" przed "Percym Jacksonem", że tak sobie porównam. Wiem, o czym mówię, bo tak robiłam ;___;. Czyli gdyby się chciało wrócić do chronologicznie pierwszej powieści, to już na starcie miałoby się trochę spoilerów. No i bez przeczytania początków i przedstawienia bohaterów nie mamy pewnych informacji, które normalnie nieco rozjaśniłyby nam sytuację. Ale nie przypominałoby to błąkania się z zakrytymi oczami po ciemnym pomieszczeniu.
Co do bohaterów, to absolutnie urzekła mnie Lady Mawgona :3. Jest pyszna, staroświecka, z manią na punkcie wychowania i etykiety. Ale jednak uwielbiam jej komentarze i to, gdy wychodzi z niej normalny człowiek . Po prawdzie żałuję, że tak mało jej pokazują. Inną osobą, która podbiła me serce, jest Tygrys, bo jak tu nie polubić radosnego dwunastolatka, który ma uczyć się zarządzać całym Kazam, czyli jakby instytucją magiczną, co w sumie póki co polega na bieganiu na posyłki, zabieraniu Tajemniczego X do zoo w worku na śmieci czy byciu spuszczanym do ciemnych studni z kulą świetlną zasilaną ironią :3. Jak widać, najbardziej mi odpowiadają te najbardziej przerysowane osoby. Ale własnie to mnie zdumiewa, że ten absurd wcale nie przekłada się na to, że są mniej realni. Raczej odczuwam to jako dopasowywanie się do świata przedstawionego. Takie autor stworzył realia, a oni idealnie się do nich adaptują :3. Ale prawdę powiedziawszy nie ma chyba osoby, której bym nie lubiła. No może poza czarnymi charakterami, bo ci też są przedstawieni jako typowi źli, czy to despotyczny władca, czy chciwy i rządny władzy elegancik. Akurat tu Fforde idzie trochę gorzej .
Na koniec napomknę jeszcze o czasie, w którym to wszystko się dzieje. Bo nie wiem, czy to zabieg celowy, ale pomieszanie czasów bardzo często mnie konfunduje. Generalnie są to czasy współczesne - numeracja lat zostaje taka sama jak u nas, więc jest to rok 2000 z kawałkiem. Chyba nie zostało dokładnie sprecyzowane, jak tak o tym myślę. Tyle że występują tu osoby stare, które mają grubo ponad setkę oraz inne, tak na wszelki wypadek dam jako spoiler, choć trudno mi to za takowy uznać.
Cytat: | Chodzi mi tu o Shandara, który jest wielkim czarodziejem sprzed wieków, który wznosił pałace, za jego czasów tworzono ugrupowania rycerzy z mieczami i pikami, zapłatę przyjmował w dwukołówkach złota, co w sumie przypomina bardziej średniowiecze. Ponadto mówią o nim jak o legendzie. A tu nagle radośnie się dowiadujemy, że on sobie gdzieś tam żyje, co miesiąc się budzi i ingeruje trochę w historię. I nikt nie jest szczególnie zaskoczony ;____;. Podczas gdy ja miałam spore zawiechy przy tym. |
Podsumowując, nie jest to książka dla każdego. Ma wady, ma zalety, ale dla mnie ma też nieodparty urok. Może to przez sentyment, ale naprawdę uważam to za porządną książkę. O ile podchodzi się do niej z dystansem. Dlatego daję 7/10 w porywach do 8. Może nie oddaje to moich odczuć w 100%, ale na tym bym bazowała.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Evans dnia Śro 17:41, 24 Cze 2015, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|