|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
LadyPauline26
Moderator
Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 92 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:03, 25 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
No więc ciekawa sprawa z tą Evanlyn i Alyss u mnie. No bo ja bardzo lubię Alyss i wcale mnie nie denerwuje jak wie więcej od Willa. Ogólnie jest dla mnie jedna z bardziej lubianych postaci. Ta cała Cassie to miała pecha jeżeli chodzi o moje uczucia do niej. Nie podobała mi się dosłownie od tej chwili kiedy się odezwała w wąwozie w drugim tomie.
A co do innych książek to:
-Arya czy jak jej tam. Ta elfka z Eragona i sam Eragon. Nienawidziłam tej postaci, ale dawno nie czytałam więc sama nie pamiętam dlaczego.
-Courtney z Pendragona (bo wyidealizowana).
-Renn z Kronik Pradawnego Mroku.
-I Artemis Fowl z książki o tym samym tytule.
***
Ciekawa sprawa że w dziewięćdziesięciu procentach to dziewczyny mnie irytują.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Dejanira
Podrzucacz królików
Dołączył: 25 Lut 2012
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Armagelon Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:35, 16 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
No to żółwik Lady Pauline26. Mam takie samo zdanie o Alyss. O tym jak przyćmiewa Willa.
Adaś z "Szatana..." podobał mi się xD fajny był. Świetna postać
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dejanira dnia Pią 21:36, 16 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Halt O'Carrick
Zabójca dzika i kalkara
Dołączył: 28 Sie 2011
Posty: 541
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Dun Kilty Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:20, 16 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Mnie Arya z Eragona w ogóle nie denerwowała. Jest to jedna z moich ulubionych postaci No i oczywiście Halt
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LadyPauline26
Moderator
Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 92 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 12:13, 31 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Dobra. Odwołuję kilka rzeczy, które napisałam tutaj dwa lata temu:
1.Jednak lubię Evalyn. Jak wyszła za Horacea i skończył się wątek "Alyss-Will-Cassandra... kto kogo kocha i kto jest zazdrosny", to nabrałam do niej sympatii. Irytuje mnie momentami, ale mimo wszystko od dziesiątego tomu jestem w stanie z nią wytrzymać.
2.KOCHAM Artemisa Fowla I jego jako bohatera i całą serię. Ja nie wiem co mnie napadło, że takie złe zdanie o nim miałam. Poza tym szczerze mówiąc on wcale nie był wyidealizowany. Miał tyle wad i tak momentami wszystko mu się psuło, że aż mi go szkoda Także tutaj na 100% odwołuję swoje poprzednie zdanie.
3.Co do Courtney i Renn... Nie pamiętam już tych postaci na tyle dobrze, żeby się wypowiadać. Ale wydaje mi się teraz podeszłabym do nich z nieco większą tolerancją. (Czeka mnie jeszcze sześć tomów Pendragona (jupi! ), więc będę miała okazję sprawdzić.
4.A Aryi nadal nie cierpię
5.Natomiast (co pisałam jakoś... sześćset razy?) znienawidziłam pannę idealną Kelsey, czy jak jej tam było z Klątwy Tygrysa, bo tak wyidealizowana i odrealniona przez ten kompletny brak wad, że mnie od niej mdli.
Koniec
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Halt Arratay
Podpalacz mostów
Dołączył: 04 Mar 2013
Posty: 936
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdzieś koło Krakowa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 13:58, 31 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
A więc lista postaci idealnych.
Na pierwszej pozycji figuruje oczywiście Will Treaty. Jest to... a przepraszam, to forum zwiadowcy. Chyba wszyscy wiemy, kto to był Will Treaty Nie muszę więc pisać, co mnie w nim denerwuje.
Dalej dwie lady. Pauline i Allys. Młodsza jest moim zdaniem gorsza od starszej.
Eragon. Chodzący ideał. Przystojny, jakoś tam przemieniony przez smoki, świetnie walczył, smok się dla niego wykluł i w ogóle geniusz.
Dalej Roran, kuzyn Eragona. Może i nie był jakoś tam przemieniony przez smoki, ale geniusz na miarę nie-maga.
Hal z "Drużyny". Nie będę się wypowiadać. Albo dobra, jednak będę.
Umiał pływać, świetne cechy przywódcze, nawigator, dobrze walczył mieczem, bił się na pięści.
Old Shatterhand. Kto przeczytał Winnetou, myślę, że się ze mną zgodzi.
Umiał opanować dzikie konie. Szybko nauczył się rzucać lassem. Genialne strzelał ze strzelby. Zabił niedźwiedzia grizzly jednym, niezbyt długim nożem. Pokonał wodza Apaczów. Strasznie szybko nauczył się tropić i umiał przechytrzyć samego Winnetou. Ogólnie ideał! I to jeszcze on jest narratorem książki!
Tak w nawiasie to Winnetou też był prawie idealny. Ale to Winnetou. Jemu wolno
Harry Potter. Wspaniały mag. W pierwszej klasie spotkał Voldemorta! I przeżył! W drugiej pokonał bazyliszka! W trzeciej klasie nauczył się przywoływać patronusa. I pokonał z setkę dementorów! W czwartej pokonał Voldemorta! W piątej już nie pamiętam ... Ale na pewno zrobił coś ważnego. W szóstej coś tam. A w siódmej to już w ogóle przeszedł samego siebie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LadyPauline26
Moderator
Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 92 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:33, 31 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Widać, że nienawiść i niechęć do niektórych bohaterów bardzo zależy od osoby
Ja na przykład Harrego lubię i to bardzo, chociaż czasami był pewnie bardziej idealizowany i wywyższany ponad resztę niż Cassandra. No, ale odwołując się do Twojej uwagi o Winnetou... "Ale to Harry Potter! Jemu wolno." Przynajmniej ja tak uważam .
Old Shatterhand... czytałam coś ze srebrnym jeziorem w nazwie, też Karola Maya (błagam, powiedzcie, że się właśnie nie skompromitowałam z tym autorem ). W każdym razie był tam jednym z głównych bohaterów i pamiętam scenę, jak strzela do drzewa i pociski lądują idealnie na grubość palca, jeden koło drugiego w rządku. Chyba faktycznie wszystko mu się udawało, więc potwierdzam.
A ponieważ jestem teraz na etapie pooooowolnej przeprawy przed "Ostatniego Mohikanina" i temat Indian i tak dalej jest mi dość bliski, to mogę spokojnie powiedzieć, że Pogromca Zwierząt vel Sokole Oko tak mnie już wkurza, że nie mam siły. Gość jest przystojny, odważny, o czystym sersu, gotów do poświęceń, bla, bla bla. Nudziarz! I ciągle się wzrusza. Widać, że James Fenimore Cooper pisał to bardzo, bardzo dawno temu, bo teraz by to nie przeszło
(Tak nawiasem, to nie wiedziałam, że Sokole Oko był biały -.- Myślałam, że Indianin. A tu proszę!)
Co do twojej listy ideałów, to Will wkurzał mnie trochę, ale dopiero na samym końcu. Lady Pauline i Alyss ani trochę, przez całą serię Roran jest spoko, ale jego niektóre dokonania jak zamordowanie prawie 300 (tak?) żołnierzy, to już lekka... przepraszam, ciężka i gruba przesada.
Hala natomiast bronię, bo kocham go całym swym sercem nie od dziś (A bez tych cech, które wymieniłaś, to książka chyba nie mogłaby powstać )
Ale stuprocentowo zgadzam się z podaniem na tej liście Eragona, który w byciu perfekcyjnym przeszedł samego siebie piętnaście razy. Tylko dziewczyny nie poderwał przez całą serię biedaczek . Ale z drugiej strony, to sam koniec tej serii był tak straszliwie smutny, że trochę mu wybaczam bycie chodzącym ideałem.
I to by było na tyle A to i tak mocno okrojona lista wkurzających mnie postaci. Jak kogoś jeszcze sobie przypomnę, to na pewno tutaj wstawię.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez LadyPauline26 dnia Sob 14:50, 31 Sie 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Halcik
Mieszkaniec zamku Redmont
Dołączył: 26 Lip 2013
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:40, 05 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Roran faktycznie zbyt idealny,. Ale Alyss, Cassie i Pauline bardziej mnie wkurzały . Tak samo Will. jak był dzieciakiem to dał sie wytrzymać,ale potem.. A myśl,że miałby być lepszy od Halta.. TO JEST NIEWYOBRAŻALNE!!!
Arya , nie wiem czemu,ale wciąż mam ochotę jej łeb rozwalić . No po prostu chodzący ideał(poza tym,że była zamknięta w sobie): jest piękna, odważna, waleczna, doskonale walczy mieczem i włada magią... Nic dodać, nic ująć.
Harry aż tak mnie nie irytował. chociaż nudny,fakt. Stasio=KoSzMaR
Poza tym nie przepadam za myśleniem typu Polak=bohater, patriota, super zaradny...
Lecz z drugiej strony ta książka powstała po prostu w nieco innych czasach.
Halt to inna, odrębna sprawa. To idealnie nieidealny ideał. Możecie się nie zgadzać,ale cóż.... Jestem jego fanką całym sercem i całą duszą!!!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Halcik dnia Czw 17:42, 05 Wrz 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
LadyPauline26
Moderator
Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 92 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:38, 20 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Idealne bohaterki są przede wszystkim w książkach dla nastolatek.
Tak sobie jeszcze przypomniałam.
Nie mogę podać konkretnych przykładów, bo:
-nie pamiętam już tych wszystkich tytułów i imion,
-trochę wstyd .
W każdym razie to zawsze musi być jakaś, nie wyróżniająca się niczym dziewczyna, z której się wszyscy nabijają, ale potem przychodzi do ich klasy najprzystojniejszy chłopak w szkole i oczywiście... zakochuje się w niej! Ale niespodzianka -.- I nagle magicznym sposobem okazuje się, że ona jednak jest piękna, zabawna, rozrywkowa i do tego inteligentna.
Tęczowy happy end!!!
Jest też drugi scenariusz.
Dziewczyna od razu jest piękna i ogólnie suuuuper. (Patrz: "Piosenki dla Pauli".) Każdy chłopak chce z nią chodzić i onieśmiela wszystkie istoty płci męskiej w promieniu stu metrów. Najlepiej jak jeszcze do tego wszystkiego ma dodatkowo jakąś nietypową super moc, która pozwala jej poznać wymarzonego księcia, równie perfekcyjnego jak ona! Ach!
Czasami fajnie poczytać coś takiego, ale na dłuższą metę, kompletny brak realizmu z książce potrafi zabić ciekawą fabułę. Czasem ktoś musi się przewrócić, skaleczyć, palnąć coś głupiego albo czegoś nie wiedzieć, bo inaczej nie można się w ogóle wczuć w przedstawiane zdarzenia.
I jeszcze jedno.
Po dokończeniu "Ostatniego Mohikanina" mam jeszcze większą ochotę kopną Sokole Oko w tyłek Albo rozbić mu Postrach Zwierząt na tym idealnym łbie. Takiego nadętego mądrali dawno w żadnej książce nie spotkałam. A wszystko co ewentualnie zrobi na 99% zamiast na 100, natychmiast tłumaczą tym, że wychował się u Indian i nie zna niektórych zwyczajów... bla, bla, bla...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
AAryaa
Podrzucacz królików
Dołączył: 31 Sie 2013
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: okolice Międzychodu Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:33, 20 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Być może już to było kiedyś tu wspomniane.
A więc: trójka głównych bohaterów w "Klątwie Tygrysa". Oczywiście, jak napisała LadyPauline post wyżej, dziewczyna jest szarą myszką, która poznaje indyjskiego księcia, który ugrzązł w ciele tygrysa i w niesamowity sposób zakochuje się w tej dziewczynie. Ale to nie koniec. Ten książę ma brata, który również coś więcej do niej czuje. Ta dwójka chłopaków jest tak idealna, że to aż niemożliwe. Zresztą główna bohaterka też zamienia się w doskonałą osobę.
Czytając to miałam ochotę trzasnąć książką w kąt, jednak coś nie pozwoliło mi się oderwać. Może po prostu chęć dowiedzenia się jaki będzie koniec, albo dlatego, że nie lubię przerywać lektur za bardzo.
To jest tak nierealistyczne, że aż...eh. Może się podobać kobietom spragnionych miłości, które nie doświadczyły jej w rzeczywistości i szukają zapomnienia w takich właśnie lekturach. Oczywiście czasem zdarzy mi się coś takiego przeczytać, nawet czasem tego potrzebuję.
Tak mnie to denerwuje, a już szczególnie te fanki, które później wręcz ubóstwiają taką książkę i mówią, że jest najlepsza na świecie.
No ale odbiegłam od tematu, przepraszam, już kończę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LadyPauline26
Moderator
Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 4200
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 92 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:54, 20 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
O "Klątwie Tygrysa", to ja pisałam już jakieś 20 razy Tylko nie pamiętam w jakich tematach. Kelsey mnie tak irytowała, że nie mogłam na nią patrzeć... tzn. na jej imię na kartce Po prostu chodząca perfekcja
A już wiem. Pisałam o tym w temacie "Bohater literacki - on, czy ona?". I oczywiście w dziale o tej serii. Jak kogoś interesują moje wynurzenia nad panną "nie mam wad, jestem piękna, każdy mężczyzna o mnie marzy i wszystko umiem, ach!"... To zapraszam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
AAryaa
Podrzucacz królików
Dołączył: 31 Sie 2013
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: okolice Międzychodu Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:51, 20 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Nawet nie wiedziałam, że pisałaś o tym albo, że jest temat o tej serii. To zanosi się na wygłoszenie mojej wypowiedzi na ten temat.
A tak a propos, to nie mam zielonego pojęcia, czym się ludzie zachwycają w tej książce. Okropna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Arias
Niechciany przez mistrzów
Dołączył: 27 Kwi 2014
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z tamtąd Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 11:44, 31 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
Maddie ze zwiadowców. Mimo, że hejterów potępiam, to muszę w końcu na nią napluć. Więc: bachorzyca , córka idealnych rodziców, która zmieniła się po tygodniu w idealną zwiadowczynie. Nie wytrzymam...
ŚWINIA, IDIOTKA, LAMA, WREDNA, ZŁA KOBIETA!!!!!!!!!!! NAWET WILLA ZEPCHNĘŁA NA DRUGI PLAN, A CO ZROBIŁA Z HALTEM... !!!!!!!!!!!!!!!!! >.< >.< >.< AAAAA!!!!!!!!!!!
Edit: Ulżyło mi...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Arias dnia Czw 11:55, 31 Lip 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Annabeth
Zabójca dzika i kalkara
Dołączył: 07 Cze 2011
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 3/3 Skąd: Małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:46, 31 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
Arias, z Twojego posta aż kipi emocjami... różnymi. Wręcz wali po oczach. Może jednak zmniejsz ten rozmiar czcionki, ilość wykrzykników i tych innych dziwnych znaczków. Tak tylko może przypomnę, że to jest forum dyskusyjne, a na takowym komentarze nie powinny cierpieć na przerost formy nad treścią. Albo to ja mam zaburzony obraz sposobu, w jakim ma funkcjonować forum - w takim razie niech mnie ktoś poprawi, proszę.
No i tak całkiem przypadkiem natrafiłam na kolejny temat z rodzaju tych nieśmiertelnych, w którym się jeszcze nie wypowiedziałam, bo miałam dwuletnią co najmniej przerwę od forum...
Tak więc, co ja sądzę o idealnych postaciach literackich - ano są równie nieśmiertelne, jak ten temat. Zawsze, ale to zawsze będą się takie Mary Sue pojawiać w najróżniejszych tekstach, bo czasem zwyczajnie nie da się ich uniknąć. Czasem nawet główny myk autora polega na tym, że specjalnie tworzy kogoś takiego, kogoś idealnego o pierdyliardzie przeróżnych cech charakteru, zdarza się nawet, że jedna cecha wyklucza drugą - i taki bohater ma za zadanie albo być motorem większości zdarzeń w tekście, kimś w rodzaju siły wyższej, guru - albo po prostu kimś tak celowo przerysowanym, żeby uwydatniło to coś, na czym zależy autorowi. I w wielu przypadkach nie wygląda to źle.
Szczerze mówiąc, nie przeczytałam jeszcze takiej książki, w której nie byłoby chociaż jednej nadmiernie wyidealizowanej postaci. I dlatego zazwyczaj mnie tacy bohaterowie jakoś specjalnie nie denerwują, przymykam po prostu oczy i cisnę z nich bekę albo staram się doszukać w tym jakiegoś celu autora.
Ale oczywiście nie w przypadku książek dla młodzieży, których przecież tony całe przeczytałam - w książkach dla młodzieży marysuizmu jest albo za wiele, albo cała w ogóle książka jest nim przesiąknięta. Przykłady? Najbardziej znane serie fantasy:
- Harry Potter na początek. Dobrnęłam mniej więcej do połowy piątej części i w końcu zdałam sobie sprawę, co mnie tak strasznie odpycha od tej książki - główny bohater. Harry jest wzorcowym przykładem męskiej wersji Mary Sue - Gary Stu się to chyba nazywa, whatever, nieważne. Po pierwsze, jest sierotą, wychowywany był przez wujostwo i z punktu widzenia psychologa szkolnego albo jakiegokolwiek pedagoga cierpiącego na kompleks mesjasza przeżywał w tym swoim dzieciństwie istną gehennę. Oczywiście posiada też charakterystyczny znak rozpoznawczy - tajemniczą bliznę na czole. Z dużą łatwością wchłania wiedzę i później staje się bohaterem, wybrańcem, jedyną osobą zdolną pokonać głównego antagonistę. Brzmi znajomo. Poza tym jego "przyjaciółką" staje się największa mądrość uczelni, kolejny ideał - Hermiona.
Tak, nie trawię Harry'ego Pottera i ciężko mi zrozumieć te rzesze fanów Rowling... I pewnie teraz się narażam, bo wiem, że fandom HP jest dość spory - kto wie, czy tu się ktoś nie znajdzie?
- Dziedzictwo Paoliniego. Tam wprost roi się od ideałów. Pamiętam, że podczas czytania jakoś mi to nie przeszkadzało, bo byłam z góry dobrze nastawiona do tych książek, ale od czasu przeczytania ostatniej części chorągiewka wieje w drugą stronę...
UWAGA, FRAGMENT MOŻE ZAWIERAĆ ŚLADOWE ILOŚCI SPOILERÓW I ORZECHÓW ARACHIDOWYCH!
Pierwszy ideał to główny bohater. Sierota, wychowywany przez wuja (Boże, czy we wszystkich przypadkach sierot musi tak być? ), kolejny wybraniec, Smoczy Jeździec, który zbawi świat, i z ochotą wręcz podejmuje się tego zadania. Z jakiegoś powodu uważa, że ma szanse u kilkusetletniej elfki i w pewnym momencie autor zmienia go w zabójczo przystojną hybrydę ludzko-elfią.
Następny ideał to jego mentor, który zupełnie nieoczekiwanie okazuje się być jego ojcem. Może i było to rozsądne posunięcie Paoliniego, bo w miarę logiczny sposób wyjaśniało zupełnie nierozsądne postępowanie mentora w stosunku do naszego Smoczego Jeźdźca - w chwilach, gdy Eragon totalnie nawalał, rozczarowywał i starał się całym sobą pokazać, że nie nadaje się na Jeźdźca, Brom zamieniał się w idiotę i wciąż w niego wierzył, żeby w końcu zginąć w jego obronie... To zdecydowanie podchodzi pod marysuizm. O Roranie, Aryi i innych wspaniałościach pisać już nie ma sensu, bo sprawa chyba jasna.
- Zwiadowcy i Drużyna to chyba też bardzo dobre przykłady.
W tym pierwszym przypadku o ideały ociera się cały czas i wśród nich żyje, w tym drugim już taka świetnie zorientowana nie jestem, bo skończyłam na pierwszym tomie, ale uważam, że wystarczy i to. Bo generalnie Drużyna to nic innego, jak w mniejszym lub większym stopniu kalka Zwiadowców. Wracając do nich - o ile postać Halta irytująca z początku zdecydowanie nie była, bo została celowo skonstruowana w ten sposób, o tyle reszta postaci wywoływała meh już po kilku bliższych spotkaniach. Ale przymykałam na to oczy i trawiłam, bo chwycił mnie strasznie klimat całej serii.
- Olimpisjcy Herosi Riordana. Oj, cały czas siłuję się z tomem czwartym i zbyt ciężko mi to idzie, jak na mój gust. Książkę kupiłam sobie dobre półtora miesiąca temu, dobrnęłam jakoś do połowy i dalej nie mogę. Swoje żale wyleję dokładniej później, kiedy faktycznie ją skończę i w odpowiednim dziale, ale już teraz mogę wyjaśnić, co jest głównym powodem tego, że krzywię się teraz na samą myśl o Olimpijskich Herosach, a co zaczęło mi strasznie przeszkadzać w czwartej części.
Oczywiście, chodzi o ideały. Jest ich zbyt dużo, co samo w sobie nie przeszkadzało by może za bardzo, gdyby Riordan nie zrobił z nich POV-ów. Jest bodajże siódemka głównych bohaterów, każdy z nich ma w pewnym momencie swój rozdział, wydarzenia są opowiadane niby w trzeciej osobie, ale z jego perspektywy. Daje to niestety nieco głębszy wgląd w ich charaktery - niestety, bo wszystkie charaktery są generalnie takie same. Mają identyczne rozterki, skupiające się zazwyczaj wokół jednego schematu - "Ojej, jestem jednym z wybrańców, muszę ocalić świat, ale nie jestem pewien/pewna, czy sobie z tym poradzę. Przecież jestem takim słabeuszem/tchórzem/tępą pałą - a, nie! Właśnie znalazłem/am swoją drugą połówkę, z jakiegoś tajemniczego powodu też jest wybrańcem, ale przecież herosi muszą trzymać się razem! Więc wspólnie z moją drugą połówką pokonamy nasze kompleksy, a kiedyś w przyszłości może uda nam się zbratać w takim samym stopniu z resztą grupy, mimo że teraz jedna para czuje niechęć do drugiej i wzajemnie. Jakimś niewytłumaczalnym sposobem dojdziemy wszyscy do porozumienia i zbawimy świat!" Jedynym, co ich różni, to posiadane podejrzanie boskie umiejętności.
Tak więc w Olimpijskich Herosach największym przegięciem autora jest fakt, że wprowadził aż siódemkę głównych bohaterów, przy czym każde z nich jest chodzącym ideałem. A ich półboskie pochodzenie - mimo że jest fundamentalnym elementem książek Riordana - tylko ich idealność podkreśla. Niestety.
Dlatego właśnie nie wymieniłam tutaj pierwszej serii o Percym Jacksonie, bo tam to, że bohaterowie mogą być idealni, zdecydowanie nie rzuca się tak w oczy. Głównym bohaterem i jednocześnie narratorem jest jedna osoba - Percy, a autor tak prowadził jego przemyślenia, że nawet przez głowę mi nie przeszło, że widoczny momentami marysuizm w postaci Percy'ego miałby mi przeszkadzać.
Jednocześnie nie twierdzę tutaj, że pisanie książek ze sporą ilością POV-ów jest głupim pomysłem - haczyk w tym, żeby z tych POV-ów nie zrobić chodzących ideałów. A wydaje mi się, że dobrym na to przykładem jest Pieśń Lodu i Ognia Martina. W jego książce POV-ów jest tyle, że przestaje się rozróżniać głównych bohaterów po ilościach rozdziałów pisanych z ich perspektywy - w ogóle mało kto mógłby z ręką na sercu powiedzieć, kto jest tam głównym bohaterem... - ale naprawdę ciężko mi doszukać się w jego książkach zbyt idealnych postaci, poza jakimiś drugoplanowymi, które z musu mają takie być.
Mogę niby powiedzieć, że denerwuje mnie niezmiernie Daenerys Targaryen, ale ostatnio puknęłam się w czoło i zorientowałam, że tak naprawdę ona wcale nie jest zupełnie czystą odmianą Mary Sue - a domniemana denerwująca wspaniałość i przerysowana kryształowość charakteru pochodzi nie od Martina, tylko od rzeszy jej fanek, które szaleją po internetach, jakby prowadziły jej kampanię wyborczą. I pewnie drewniana aktorka, która gra ją w serialu, też miała wpływ na te moje odczucia...
Teraz widzę wyraźnie, że to, co mnie u niej wkurza, wynika z czegoś całkiem innego, ale nie będę się o tym tutaj rozpisywać, bo w sumie nie uważam jej już za czystą odmianę Mary.
Podsumowując - marysuizm w postaciach zaczyna mnie konkretnie irytować dopiero wtedy, kiedy pojawia się ich zbyt dużo albo gdy, broń Boże, są to sami główni bohaterowie. Tak - oj, uraza do Olimpijskich Herosów mi jeszcze długo w głowie zostanie...
Dobra, dość krótkie podsumowanie, jak na tak długaśny post, ale żeby nie wpaść w błędne koło i nie przedłużać dalej - i tak ciekawe, kto to do końca przeczytał - kończę - AMEN.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|